Coraz rzadziej w mediach pojawiają się błędne komentarze na temat legalności stosowania finansowania społecznościowego w Polsce. Wynikają one z braku zrozumienia tej tematyki, a już zwłaszcza jej aspektów prawno-podatkowych.
O ile mimo dość dużego szumu medialnego i popularyzacji crowdfundingu oczywistym jest, że nadal nie jest to powszechnie znany mechanizm. Wyjaśnia to zatem poglądy osób nie będących prawnikami. Trudno jednak zrozumieć wypowiedzi tychże na temat niezgodności z prawem. Przykładowo w ostatnim Dzienniku Gazecie Prawnej wypowiadał się starszy prawnik Kancelarii Prawnej Trinity Waluga i Wspólnicy.
Crowdfunding w zależności od przyjętych form gratyfikacji za powierzony kapitał jest regulowany głównie przez ustawę o zbiórkach publicznych.
Otóż nie! Ustawa o zbiórkach publicznych reguluje… zbiórki publiczne, a nie finansowanie społecznościowe. Choć to drugie nie ma jeszcze dedykowanej ustawy (ale prace nad nią zapowiedział minister Boni), to istnieją rozwiązania prawne, które to umożliwiają. Chociażby prowadzenie przedsprzedaży, jak miało to miejsce w przypadku mojego projektu wydania książki na beesfund.com. Natomiast w przypadku projektów udziałowych mają zastosowanie przepisy przede wszystkim Kodeksu Spółek Handlowych, a także ustawy o ofercie publicznej.
Cała dalsza część artykułu jest opisem tego jak ustawa zbiórek elektronicznych zabrania, ale przez swoją nieszczelność i wyrok w sprawie histmag.org (rozstrzygnięty na korzyść portalu) daje światełko nadziei, czyli cytowaną już „furtkę”. Pan mecenas podsumowuje wypowiedź pisząc, że:
„(…)należy poczekać na kolejne wyroki sądów, które pokażą czy powyższy pogląd utrzyma się w orzecznictwie.”
Otóż nie utrzymał się i swoją, zbliżoną sprawę przegrała Fundacja Maciuś (chodziło o skargę na nieudzielenie zgody na prowadzenie zbiórki publicznej). Natomiast nie ma to znaczenia w kontekście zaawansowanych prac nad nowelizacją ustawy o zbiórkach publicznych. Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji ogłosiło już główne postulaty, które będą zapisane w nowej ustawie, a które uwolnią zbiórki publiczne przez internet (i nadal nie będzie to crowdfunding!).
[box]
Kluczowe elementy nowego rozwiązania:
– ogranicza się do regulowania zbiórek przeprowadzanych w przestrzeni publicznej
– tam, gdzie utrudnione jest śledzenie przepływu środków,
– przewiduje dla tych zbiórek automatyczne „zgłoszenie” – nie będzie procedury wydawania „pozwolenia” przez organy państwa,
– obywatel ma możliwość poprzez portal internetowy szybko i łatwo uzyskać informacje o celach zbiórki oraz o tym, ile środków zostało zebranych i jak zostały one wydane,
– państwo nie prowadzi kontroli finansowej zbiórek, poza regularną kontrolą skarbową.[/box]
Wiele wskazuje na to, że zbiórki publiczne przez Internet będą łatwiejsze i ogólno dostępne, ale nie zmieni się ich definicja i praktyka wykorzystywania do finansowania celów pożytecznych społecznie, a więc niekomercyjnych.
Trudno też nie odnieść się do wypowiedzi:
Finansowanie społecznościowe pozwala skutecznie zbierać kapitał na innowacyjne projekty, jednak towarzyszy mu wiele barier prawnych, które nierzadko uniemożliwiają zaangażowanie inwestorów. Ustawodawca pozostawił jednak kilka furtek, dzięki którym można ominąć niesprzyjające przepisy.
Praca prawnika nierzadko polega na znalezieniu luk prawnych, które pozwolą sprawniej prowadzić interesy klientowi. Natomiast retoryka „omijania niesprzyjających przepisów” nie przystoi kreatorom i strażnikom przestrzegania tegoż prawa. Poza tym Ustawodawca nie zostawił żadnych furtek, bo nie przewidywał takiego mechanizmu w trakcie procesu legislacyjnego.
[box type=”info”]
Podsumowując: crowdfunding to nie zbiórki publiczne i ustawa je regulująca nie jest jego podstawą. Crowdfunding nie ma oddzielnej regulacji, ale można go stosować w ramach istniejącego otoczenia prawnego. Crowdfunding jest legalny w Polsce!
[/box]
Wiele wskazuje na to, że zbiórki publiczne przez Internet będą łatwiejsze i ogólno dostępne, ale nie zmieni się ich definicja i praktyka wykorzystywania do finansowania celów pożytecznych społecznie, a więc niekomercyjnych.
To po co nam coś takiego? Nadal brak sensownej, lokalnej alternatywy dla kickstarera przez tak zwane głupie prawo.