Finansowanie społecznościowe, a zbiórki publiczne – podobieństwa, różnice, propozycje

share on:

Przez ostatni tydzień hasła „crowdfunding” i „finansowanie społecznościowe” były eskploatowane w sieci i mediach bardziej, niż kiedykolwiek w historii. To bardzo cieszy, zwiększa szansę na popularyzację tego mechanizmu i prawdopodobieństwo zainteresowania nim szerokiego grona ludzi. Problem w tym, że nierzadko w opisach pojawiały się duże sprzeczności, a finansowanie społecznościowe, było mylnie uznawane za synonim zbiórek publicznych. Jakie są podobieństwa i różnice i co z tą „regulacją, żeby zderegulować”?

Zbiórki publiczne są uregulowaną formą pozyskiwania finansowania realizacji projektów pożytecznych społecznie. Historycznie termin ten w prawie powstał, by administracja kontrolowała, kto może namawiać do wsparcia finansowego w przestrzeni publicznej. Celem pośrednim było uregulowanie stosunków w przestrzeni publicznej. W skrócie – nie każdy ma chodzić z puszką, a każdy kto z nią chodzi ma się wytłumaczyć i złożyć sprawozdanie. Rozmowy na temat aktualizacji tejże umowy prowadzone są od kilku lat i w gronie organizacji pozarządowych zawrzało, gdy Ministerstwo Cyfryzacji i Administracji opublikowało projekt nowelizacji tejże ustawy rozszerzając jej zapisy także o środki pozyskiwane przez Internet. Zgodnie uznano to za zbędne rozszerzanie zapisów ustawy, wystosowano szereg listów otwartych, w tym jeden podpisany przez największe organizacje pozarządowe, zaangażowane w prace nad zmianą ustawy. W relacjach mediów częstym głosem było to, że krytykowany projekt radykalnie ogranicza rozwój finansowania społecznościowego w Polsce, gdyż interpretacja przepisów, może powodować, że mechanizm ten będzie uznany za zbiórkę publiczną, a więc dla każdego projektu wymagana będzie zgoda ministra. Jest w tym dużo prawdy, a w każdym razie dostrzeżono ryzyko. Problem w tym, że niektórzy z dużą swobodą potraktowali oba zagadnienia równorzędnie. Błąd!

Szczegóły tej definicji nie mają aż tak istotnego wpływu na dyskusję na temat różnic pomiędzy opisywanymi mechanizmami pozyskiwania środków finansowych. Finansowanie społecznościowe i zbiórki publiczne przeprowadzane via Internet opierają się na dość zbliżonym mechanizmie, choć zupełnie inne są motywacje dawców kapitału.

[box] Są jeszcze dwie cechy różniące – cel osobisty, wcale niekoniecznie społecznie pożyteczny oraz świadczenie zwrotne w zamian za wsparcie.[/box]

 Finansowanie społecznościowe polega na tym, że duża społeczność wirtualna przekazuje środki pomysłodawcy i opiera się na tym, że duża liczba mikropłatności pozwala realizować ciekawe projekty, a jednocześnie nie wiąże się z wielkim ryzykiem. Proces ten ładnie obrazuje poniższa grafika polskiego portalu beesfund.

Różnica  w stosunku do zbiórek publicznych dotyczy obrazka pierwszego i ostatniego.

Crowdfunding, a zbiórki: kto potrzebuje pieniędzy – „chcę zrealizować własny pomysł” vs. „mamy pomysł jak pomóc innym”, a także „w zamian za pomoc podzielę się z wami efektami” vs. „przejmujemy rolę opiekuna osób i grup społecznych, które dodatkowej opieki potrzebują i na to wydamy Twoje pieniądze”.

[box] Żeby jeszcze dokładniej wskazać te różnice, warto zapoznać się z 2 projektami aktualnie aktywnymi na portalu finansowania społecznościowego IndieGoGo.com. Klasyczny projekt finansowania społecznościowego, zestawiony z wirtualną skarbonką na określony cel.[/box]

Pierwszy projekt –  Love for Karen H Klein – to zbiórka na wakacje dla amerykańskiej nauczycielki, nad którą pastwili się uczniowie, co udokumentowano na filmiku, który wypłynął do sieci i mediów. Niezależnie od tego ile pieniędzy by zebrano, zostałyby one przekazane owej pani, a w zamian nie należy nic oczekiwać. Mamy więc wirtualną skarbonkę do zbiórki na rzecz kobiety, której sprawę nagłośniono w mediach. Fakt kilkusetkrotnego przekroczenia celu finansowego w tym wypadku pokazuję tylko potencjał do zbiórek internetowy wynikający z łatwości i prędkości komunikacji elektronicznej i siły wirtualnych społeczności.

 

Drugi przykład, to klasyczny projekt finansowania społecznościowego. Michelle Cruz jest właścicielem małej, lokalnej kawiarni East Harlem Cafe w Nowym Jorku, w której spotykają się artyści, a stali klienci wpadają regularnie na kawę. Utrzymanie i rozwój lokalu wymagało poniesienia nakładów inwestycyjnych, a autor uznał, że „- Potrzebuję środków na rozwój, ale zwracam się do lokalnej i globalnej społeczności, zamiast do banków. Celem jest zebranie $10 000 w 30 dni – napisał Cruz i cel osiągnął.

 

 

W zamian za wsparcie w różnej wysokości zaoferował dania w kawiarni, ale także koszulki, paczki kawy fair trade, lekcje gotowania i inne. Dlaczego ludzie go wsparli? Znają go, chodzą tam regularnie, być może robi zakupy w lokalnych sklepikach, cenią sobie tradycyjną kawiarnię, zamiast wielkiej sieciówki, no i dostali coś w zamian.

Oba projekty mają zupełnie inną skalę finansową. Nie wierzę, że w przeciągu kolejnych kilku lat finansowanie społecznościowe zbliży się do kwot przekazywanych obecnie na cele charytatywne i społeczne, w formie 1%, zbiórek publicznych, czy innych form fundraisingu. Jednakże upatruję ogromnej szansy w umożliwieniu małemu biznesowi namawiania fanów, przyjaciół, znajomych znajomych, ale i obcych ludzi do wsparcia finansowego.

Polskie Towarzystwo Crowdfundingu opublikowało projekt ustawy, której zapisy miały by umożliwić i ułatwić zbieranie środków przez internet na wszystkie typy projektów – charytatywne i społeczne (obecne zbiórki publiczne), kulturalne i biznesowe o charakterze udziałowym i nie udziałowym (finansowanie społecznościowe).

Dlaczego tak małe zmiany prawne wystarczą, żeby pozyskiwanie kapitału przez Internet było legalne, łatwe i powszechnie dostępne? Mamy Kodeks Spółek Handlowych, ustawę o rachunkowości, przepisy podatkowe, zakaz spamowania, ustawę o świadczeniu usług drogą elektroniczną, przepisy chroniące klientów i konsumentów, ustawę o przeciwdziałaniu praniu brudnych pieniędzy, kodeks cywilny i sporo innych przepisów, które obowiązują każdego i mają zastosowanie w tym przypadku.

Proponuję zatem, żeby zamiast wkładać crowdfunding do jednego koszyka ze zbiórkami, uwolnić Internetowe zbiórki od zbędnych regulacji, w ciągu 3 miesięcy opracować zestaw dobrych praktyk, przeszkolić kilku pracowników administracji tak, żeby problem doskonale rozumieli i stworzyć stanowisko osoby, która mogłaby te kwestie monitorować. Powtarzam – monitorować, a nie kontrolować i reglamentować. Większe podatki, większe zatrudnienie, przepływ kapitału i szansa na rozwój kolejnych mikrofirm napędzających wzrost gospodarczy uzasadniają takie właśnie podejście do tejże tematyki.

Ustawa o zbiórkach wymaga gruntownej zmiany, ale nad tym już pracują zespoły, w których uczestniczą i politycy, i urzędnicy, i (bardzo aktywnie) strona społeczna. Wszyscy mają świadomość, że zajmie to jeszcze dużo czasu, nie musi jednak być ograniczeniem dla innych form pozyskiwania kapitału. Zwłaszcza, że finansowanie społecznościowe jest w Polsce obecne, ale bazuje czasami na kompletnie dziwnych modelach prawnych, np. konkursu. Ujednolicenie legislacji, ogłoszenie przez Ministra Finansów interpretacji podatkowej, pozwoli uniknąć samowolki prawnej, ociepli stosunki między interesariuszami rozwoju crowdfundingu, a krytykowaną (być może niesłusznie) administracją i uwolni kapitał dla małych inicjatyw. Społeczności wirtualne wykazały się jednocząc i krytykując zapisy ustawy, wierzę, że wykażą się także wymyślając i finansując tysiące przedsięwzięć, jeżeli tylko będzie to łatwiejsze i klarowne!

Karol Król, redaktor naczelny crowdfunding.pl

Obrazki: Red One Studio

 

share on:
Karol Król

Karol Król

Od 2010 prowadzę crowdfunding.pl i angażuję się w zrównoważony rozwój sektora finansowania społecznościowego w Polsce i w Europie. Zapraszam do dyskusji!

4 komentarze

  1. Nie rozumiem upartego rozdzielania włosa na czworo. Ustawa o zbiórkach publicznych jest w ogóle niepotrzebna. Na oszustów, zbierających pieniądze lub dary pod fałszywym pretekstem są inne sposoby – w kodeksie cywilnym i karnnym.
    Ograniczaenia publicznych zbiórek kapitału leżą gdzie indziej – w przepisach dotyczących rynku finansowego i prawie handlowym.
    Crowdfunding wszędzie poza Polską jest rozumiany szerzej, niż tylko zbieranie środków na działalność biznesową. U nas najaktywniejsi są biznesowi zwolennicy tej metody, ale to nie znacz, Panowie, że macie monopol na to pojęcie.
    Biznes odpowiedzialny społecznie nie rozpycha się i nie zawłaszcza uprzywilejowanej pozycji, tylko dba o dobro wspólne – bez szkody dla własnego.
    Tu mamy własnie sytuację win-win. Proponuję:
    1. Uchylić ustawę o zbiórkach publicznych w całości (wspieranie różnych inicjatyw w naturze, a także aportami, w sytuacji kryzysu gospodarczego, jest dla wielu znacznie łatwiejsze, niz w gotówce).
    2. Zmienić ustawy blokujące biznesowe wykorzystanie crowdfundngu – i sprawa załatwiona.

Leave a Reply