Wystartowały w Polsce w ostatnim kwartale pierwsze portale finansowania społecznościowego. Początki nie są łatwe, a niska świadomość tego „czym to się je” sprawia, że ruch na razie jest niewielki. Zostały jednak zauważone w mediach społecznościowych i zaprezentowane na kilku portalach oraz z aprobatą przyjęte przez grono komentujących. Szykowałem szczegółowe opisy i porównanie ich, ale dzieje się rzecz o wiele ważniejsza – pojawiły się pierwsze oznaki kwestionowania legalności crowdfundingu w Polsce.
Aspekt prawny crowdfundingu
Finansowanie społecznościowe niestety pod pewnymi względami ma znamiona oferty publicznej i jako takie we wszystkich krajach z rozwiniętym rynkiem kapitałowym i przepisami prawnymi go dotyczącymi, podlega szczegółowym regulacjom. Jego najbardziej popularna forma ma charakter nieudziałowy, wprowadzony przez światowego lidera – kickstarter.com, która z różnym skutkiem doczekała się klonów w Europie Zachodniej, USA, Australii i od niedawna także w Polsce. Każde państwo dysponuje innymi regulacjami w tym zakresie i ciężko jest transponować rozwiązania prawne w poszczególnych krajach. Mam pewne pojęcie o tym jak te kwestie rozwiązali właściciele polskich platform finansowania społecznościowego, ale jest to istotna część modelu biznesowego i nie będę tych informacji upubliczniał, taktując je niejako jak tajemnicę handlową. Wiadomo, że w Polsce do najważniejszych regulacji związanych stricte z finansowaniem społecznościowym należą: ustawa o świadczeniu usług drogą elektroniczną, ustawa o zbiórkach publicznych, regulacje finansowe i podatkowe. Poniżej trzy moje myśli na temat sytuacji, która rozpoczęła się wczoraj:
- Nie dziwi mnie fakt zainteresowania portalami ze strony organów administracji publicznej, których zadaniem jest bronienie prawa i pilnowanie jego przestrzegania w Polsce.
- Jestem przekonany, że właściciele 3 platform crowdfundingowych mieli jasność tego, że prawa łamać nie wolno i z „jakimś” skutkiem dostosowali rozwiązanie od strony prawnej do polskich realiów.
- Bardzo smutny natomiast jest fakt, że organy administracji publicznej stanęły przed faktem dokonanym zgłoszenia istotnej wątpliwości, co do zgodności funkcjonowania tychże portali z polskim prawem i przedstawienia sytuacji w raczej niekorzystnym świetle.
Przegląd sytuacji
Portal mamstartup.pl w interesującej serii wpisów przedstawił amerykańskiego kickstartera i wywiady z przedstawicielami polskich platform (tag: kickstarter na mamstartup.pl). Ostatni z wpisów wywołał dyskusję komentujących, która rozwinęła się, gdy jeden z użytkowników pochwalił się wysłaniem maila do MSWiA (organ właściwy dla uzyskania pozwoleń na przeprowadzenie zbiórki publicznej). Nie wiadomo, co rzeczony użytkownik napisał, gdyż posługuje się nickiem i dołączył jedynie odpowiedzi jakie na swoje maile uzyskał. Treść dotyczy interpretacji zapisów ustawy o zbiórkach publicznych, bez żadnych konkretów, które udowadniałyby, że portale jej zapisy łamią. Nie jestem prawnikiem, więc trudno mi się wypowiedzieć, ale na zdrowy rozum złamaniem przepisów jest publikowanie prywatnej korespondencji, nawet jeżeli jedną ze stron jest urzędnik państwowy. Ma to znaczenie o tyle, że komentator, który poinformował MSWiA jest prawnikiem i bardzo aktywnie komentuje, nie tylko po polsku, ale także używając łaciny i opisując różne możliwe warianty naruszenia prawa przez właścicieli stron. Nie chodzi jednak o drążenie tematu wzajemnego oskarżania się i używania innych inwektyw. Zwracam się z prośbą o kulturalne podejście do dyskusji.
Stan faktyczny
Zgodnie z przedstawionymi mailami, śledztwo wszczęła Komenda Stołeczna Policji w Warszawie. Dalsze rozważania na temat legalności funkcjonowania portali zostaną więc rozstrzygnięcie w drodze formalnej. Szkoda, że popularyzacja finansowania społecznościowego, będąca moją misją od paru kwartałów prowadzenia tego bloga, rozpoczyna się w taki sposób. Nie podoba mi się taki obrót sprawy, ale przyznaję racje, że jest to legalne i każdy obywatel ma prawo w taki sposób opisać sytuację odpowiednim organom.
Jestem przekonany, że właściciele portali zdawali sobie sprawę z istnienia ustawy o zbiórkach publicznych i jej zapisach i wiedzą, jak można nie podpaść pod jej regulacje, a zarazem sprawnie i legalnie prowadzić portal crowdfundingowy. Myślę, że cała sprawa bardzo może przysłużyć się popularyzacji finansowania społecznościowego w Polsce, ale na pewno zespoły pracujące nad portalami będą spać niespokojnie w najbliższych dniach.
Chciałbym rozpocząć otwartą dyskusję na ten temat i gromadzić wszelkie informacje dotyczące sprawy. W tym celu na profilu bloga na facebook’u założyłem dyskusję, gdzie podpobnie jak w komentarzach do tego wpisu zachęcam do merytorycznego komentowania sytuacji. Tytułowa bitwa to oczywiście ironia, ale sytuacja jest poważna i stworzyłem miejsce na dyskusje nad nią, do której zapraszam wszystkie zainteresowane strony. Zbierzmy prawdziwe argumenty i starajmy się – merytorycznie i zgodnie z literą prawa przedstawić prawdziwe oblicze finansowania społecznościowego w Polsce.
Dyskusja pt. „Bitwa o finansowanie społecznościowe w Polsce” na fanpage’u bloga.
Opisywane komentarze znajdują się pod wpisem na stronie mamstartup.pl.
Ustawa o zbiórkach publicznych znajduje się na stronie MSWiA.
4 komentarze