Różnica między negatywnym komentowaniem w sieci i w świecie rzeczywistym jest prosta: nie trzeba patrzeć w oczy, więcej osób zobaczy komentarz (bo kłótnia w biurze firmy nie przynosi sławy), trzeba mieć powód żeby się nie zbłaźnić. No i trudniej się schować za fałszywym nickiem.
Promocja i wdrażanie finansowania społecznościowego w Polsce to wysiłek wielu osób, które nie tylko piszą i mówią o tym, co dzieje się za granicą, ale aktywnie działają na rodzimym podwórku. Inwestują czas, energię, kontakty i pieniądze w uruchamianie portali, projektów, organizację spotkań, przygotowanie treści. I te działania przynoszą skutek! Administracja mówi o ustawie dotyczącej crowdfundingu, media piszą o „finansowaniu społecznościowym”, a użytkownicy wspierają ciekawe projekty. Zawsze znajdą się jednak tacy, którzy każde działanie storpedują.
Na portalu trojmiasto.pl ukazał się artykuł nt. społecznościowego finansowania projektów z nadmorskiej aglomeracji. W komentarzach pojawia się komornik, wina rządzących, „na mnie nie liczcie”, „nic nie sfinansuję”, „nowomodne określenie potocznej żebraniny”.
Oczywiście, szanuję wolność słowa, a po paru latach pracy przy różnych biznesach internetowych wiem, że zawsze pojawią się negatywne opinie. Niestety krytyka rzadko bywa konstruktywna, a raczej „nie znam się to się wypowiem”. Kilka kolejnych przykładów, które zbieram od dłuższego czasu:
czy ci tworcy nie moga znaleźć sponsorów czy co, że zwracają się do innych ludzi
tak Amber Gold zapłacił za tą reklamę – o artykule nt. startu beesfund.com
Pocałujcie mnie w dupę. Oto MOJE WYDANIE INTERNETOWAEJ KULTURY. Ja potrzebuję co miesiąc około 1000 złotych, żeby normalnie żyć, poproszę redaktorów Bluszcza o składkę, w zamian będę codziennie czytał od deski do deski Magazyn
I najciekawszy:
niech trzon redakcji weźmie się do roboty i pokaże jakie teksty pisze za stawki proponowane dziennikarzom w byłym Bluszczu. jak pokazuje przykład tego „wartościowego” pisma, zarządzanie poprzez niekończące się obcinanie dziennikarzom honorariów przez kierownictwo, które sobie pensje zwiększa, doprowadza do upadku. i Bluszcz nie jest ostatnim tego przykładem, ale ostrzeżeniem, że na konkurencyjnym rynku prasy. tyle w tym temacie
Jest ich oczywiście więcej i nie zamierzam z nimi walczyć. Zresztą pisząc te post prawdopodobnie narażam się na lawinę komentarzy tego typu. Śmieszy mnie jednak to i żenuje, że crowd-hejterzy najczęściej uaktywniają się w momencie, w którym ktoś zachęca do wsparcia. Stojąc w miejscu i nic nie robiąc łatwo jest krytykować, komentować i „jeździć” po innych. Polacy nie mogą pozbyć się na masową skalę swego rodzaju znieczulicy na to, że ktoś ma ciekawy pomysł i zachęca do wspólnej realizacji projektu.
Polemika z tymi, którzy mają na tyle dużo czasu, by dodać nic nie znaczący komentarz, ale który może zaszkodzić twórcom, jest bez sensu. Apeluję natomiast do wszystkich tych, którzy widzą starania projektodawców, by włączyć się dobrym słowem, udostępnieniem informacji o projekcie i dokonaniem wpłaty. Zmieniajmy ten wizerunek i przez pryzmat wielu zrealizowanych projektów odbierajmy hejterom argumenty i wspólnie budujmy pozytywny wizerunek crowdfundingu nad Wisłą. Wesprzyj dzisiaj co najmniej jeden projekt!
Pewne osoby zdecydowanie powinny milczeć. Ja rozumiem krytykę, ale konstruktywna która ma coś wnieś potrzebnego. Ale nie takie bluzganie i wylewanie szamba na kogoś kto coś chce zrobić… Coś więcej niż siedzieć przed komputerem i pisać debilne komentarze którymi się dowartościuje…
Bardzo ciekawa inicjatywa, słyszałam od syna o czymś takim, tyle że za granicą Zdaje się kickstarter się nazywa. Nie wiem, czy to coś podobnego.
Co do komentarzy, zawsze znajdzie się jakiś „znawca”, który ma dużo do powiedzenia. Czasem czytam te komentarze, żeby się pośmiać, a czasem nie czytam wcale, żeby sobie nie psuć dnia 😉 Zależy na jaki temat jest artykuł i jaki mam aktualnie nastrój.